Kołderka

Skończyłam kołderkę, a nawet zdążyłam przekazać ją nowej właścicielce, która za młoda jest jeszcze, by móc cokolwiek o niej powiedzieć. Bo Maja niebardzo jeszcze kolory widzi (ponoć) i dopiero uczy się leżeć na brzuszku z podniesioną głową. Ale mając dziarskich rodziców, szybko się nauczy. Kołderka w całości wygląda o tak o:

Jej początki opisała już na swoim blogu Madzia, bez której kołderka byłaby pewnie pozszywana ze zwykłych kwadratów, bez zabawy w zszywanie różnokolorowych bloków. Mnóstwo czasu zajęło przeliczanie, kobinowanie- znaczy się cała logistyka kołderkowa. Madziu, nadal uważam, że jesteś wielka! i dziękuję Ci raz jeszcze za pomoc.
Górę zszyłam jeszcze tego samego dnia, ale problem był z materiałem na obwódkę, lamówkę i spód. Trzeba było zakupić, a nasz lokalny sklep z materiałami bawełnianymi jest otwarty w jakichś bardzo nieludzkich godzinach i nie ma opcji dotarcia do niego w tygodniu po pracy. Pojechałam w sobotę i... pocałowałam klamkę jakieś 5 po 13 (jak można sklep o tak wczesnej godzinie zamykać?! To naprawdę nie jest klientoprzyjazne miejsce... przynajmniej jak na mój gust). W każdym razie udało się ów materiał zakupić, bo zostałam porwana z pracy i autem zawieziona do sklepu, który jeszcze był otwarty (cud!) i nabyłam nie tylko zielono-groszkowo-pistacjowy (bo nie wiem co to za kolor, a na monitorze z pewnością nie wygląda tak, jak w rzeczywistości), ale też i niebieski materiał, który przyda się do narzuty (jeszcze tylko 30 bloków, z czego część już jest wycięta!)
Zostało więc już tylko przyszyć resztę i skanapkować i przepikować i jeszcze lamówkę dorobić. Ładne mi tylko; heh... To wcale nie było takie łatwe. Pikowanie po szwach jakoś jeszcze poszło, ale kombinacje na pasach oddzielających były okrutne. Chciałam jakieś pijane trzmiele zrobić, co nie udało mi się, nawet pomimo rysowania mazakiem całej 'trasy' tego lotu (mazak na szczęście spieralny, choć i tak miałam dyga, jak już gotową kołderką wrzuciłam do prania, no bo co, jak się jednak, mimo testu na spieralność, nie odpierze?!). Było zatem sporo prucia i klątw rzucanych pod nosem i nie tylko. Ale się udało. Jeszcze trzeba było poprzeciągać nitki na lewą stronę, pozwiązywać i poukrywać, co wlokło się w nieskończoność.

Na koniec lamówka, czyli coś, za czym niespecjalnie przepadam. Gdyby nie nieoceniona pomoc Darka, pewnie bym nie wyrobiła się z przyszyciem lamówki do umówionego terminu. Bo już byliśmy umówieni ze znajomymi i ich małą Majką, a został tylko jeden dzień, by skończyć całość. Gdzieś na necie wyczytałam, że lamówka powinna z jednej strony być ciut dłuższa, niż z drugiej i tak też ją zaprasowałam, co okazało się okrutnym błędem, którego już nie powtórzę więcej (jak nie zapomnę, żeby tego nie robić). 
Najbardziej nie lubię rogów, bo prawie zawsze zostawiam za dużo materiału i później prawa strona nie wygląda tak, jak powinna. Tym razem pilnowałam się, żeby nie było zbyt luźno i... przegięłam w drugą stronę. Na to, żeby sprawdzić jak się układają rogi wpadłam dopiero jak już miałam trzy. No i co było robić? Znowu prucie. Ale nic to! Jeszcze wtedy byłam dzielna. Przyszyłam raz jeszcze, pilnując rogów oczywiście i... wyszła ta masakra z za długą lamówką po prawej stronie. A wszystko ładnie zaprasowane i gotowe do przeszycia. To już był naprawdę kres mojej wytrzymałości. No bo co? Pruć całość?! Mowy nie ma!!! I tu Darek mnie pogonił, żebym się zrelaksowała i zajęła czymkolwiek, a on w tym czasie 'wyprostował' tę lamówkę. Czyli podłożył ją nieco bardziej i przypiął jeszcze szpileczkami. Naprawdę bez niego bym rzuciła tę kołderkę w cholerę. 
I skończyłam na czas i zdążyłam uprać i uprasować trochę (nie za mocno, żeby jednak była ciut pognieciona i przez to bardziej puchata). Rodzicom właścicielki bardzo się spodobała i poprosili jeszcze żeby naszyć na niej imię młodej.

Komentarze

  1. Dobra robota, wyszła rewelacyjnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Długo Cię nie było i długi post napisałaś:)Kołderka jest bajeczna i krówka na niej i kotek i kurka-CUdna!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kołderka śliczna:) Z czasem jak dojdziesz do wprawy z lamówką przekonasz się jakie to przyjemnie łatwe:)

    OdpowiedzUsuń
  4. taaakkk czytając ten wpis przypomniałam sobie jakiej pokory uczy mnie na okrągło patchwork ... Kołderka wyszła ślicznie kolorowa i żywa, a Maja nie dość że kolorków to jeszcze zwierzaków będzie mogła się uczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Żebyś Madziulu wiedziała, że tak :) Ja potrafię być nerwus i stresol nie z tej ziemi. Wszystko bym chciała teraz, zaraz, już! A tymczasem nie ma tak! Oprócz pokory, uczę się też cierpliwości, no i jeszcze robienia lamówek, hi hi.

    OdpowiedzUsuń
  6. kawal dobrej roboty:)... sama bym sie taka chetnie przykryla :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękna kołderka.Jestem pełna podziwu za cierpliwość, mimo problemów.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Kołderka jest piękna, dobrze być taką małą Mają :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kołderka rewelacyjna. Z opisu wynika , że przejścia były , ale za to efekt rewelacyjny , aż się chce okryć takim cudem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wesołych Świąt! Oby były spędzone w gronie rodzinnym wypełnione radością i miłością ;o*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakie kolory! Czad! A Darek to ma wiele ukrytych talentów... Prawdziwy skarb! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Się wie, że Darek ma wiele talentów i że skarb :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz