Jakoś mi ostatnio nierobótkowo. Zabrałam się za kolejnego szydełkowego stwora, mam główkę, brzuszek i pół ucha (bo to królik ma być), ale chyba przesadziłam z nitką, bo znowu wzięłam cieniutki kordonek, zamiast normalnej włóczki. No cóż... Coś tam z tego wyjdzie. A w tak zwanym międzyczasie zrobiłam ciasto czekoladowe. I nie jest to zwykłe ciasto, to jest żywa czekolada :) Ciasto samo zdrowie, bo jak każdy wie, czekolada to warzywo, a warzywa trzeba jeść, hi hi hi. W gotowaniu z czekoladą zasmakowałam po obejrzeniu serii filmów dokumentalnych o Willie'm Harcourt- Cooze, który kupił plantację kakao w Wenezueli i otworzył fabrykę czekolady. Filmy dotyczyły właśnie perypetii plantacyjno- czekoladowo- fabrycznych i były przeplatane przepisami Willie'go. A były to przepisy nie tylko na słodkości. Póki co, robiłam tylko ciacho i kurczaka z czekoladą i chilli (mniam!). Jakby ktoś był zainteresowany, to została wydana nawet książka z przepisami. Osobiście nie sprawdzałam, ale kto wie...
Ja w każdym razie mam przepis na ciacho i się nim podzielę:
2 tabliczki ciemnej czekolady, 200g cukru (ja dodaję mniej, żeby ciasto smakowało bardziej gorzką czekoladą), 4 jajka, 180g masła. Czekoladę należy rozpuścić razem z masłem na parze (z braku przydatnych narzędzi i urządzeń kuchennych po prostu zawiesiłam mały garnuszek nad dużym, w którym gotowałam wodę i jak dla mnie, było to OK), żółtka w międzyczasie utrzeć z połową cukru, a drugą połowę dodać do białek, żeby ubić je na sztywną pianę. Gdy czekolada i masło się rozpuszczą, trzeba dodać żółtka, a na koniec delikatnie wymieszać całość z pianą. Wlać do przygotowanej formy (ja tylko wykładam średnią tortownicę papierem do pieczenia) i piec w nagrzanym piekarniku przez 40 minut. Piekarnik ustawiam na 4 (mam akurat gazowy, w elektrycznym to będzie chyba 180st.). Można też piec krócej, wyłączyć piekarnik i zostawić ciacho do wystygnięcia, dzięki temu może aż tak bardzo nie opadnie.

Jak dla mnie, paluszki lizać. Dobrze smakuje samo, z lodami, z bitą śmietaną, albo z sosem budyniowo- waniliowym.
Próbowałam też do ciacha dodać chilli, żeby nadać mu nieco bardziej wyrazistego smaku. Z tym radzę uważać, bo ja przesadziłam. Ale i tak zostało zjedzone do ostatniego okruszka.

A już tak w zupełnym międzyczasie czytam sobie książki. Zazwyczaj kilka na raz, bo jedna jest do czytania w łóżku przed snem (w tej chwili to Cejrowski), jedna zawsze pod ręką (Pawlikowska) i trzecia, największy smaczek- do autobusu w drodze do i z pracy to jest perełka, czyli Terry Pratchett. W taki sposób przeczytałam sporą część serii Świat Dysku. Teraz mam 'Piekło pocztowe'

ale polecam wszystkie, zwłaszcza, że można je czytać w dowolnej kolejności :) Na zachętę link z serią i wybranymi cytatami (a teksty są po prostu prześmieszne, a i to za mało powiedziane). Książki podbieram z półki kogoś, kto mnie zaraził (trochę niechcący) Pratchettem ;) http://www.pratchett.pl/terry-pratchett-cytaty.html

Na swoją kolej czeka też kilka książek o Afryce, na które teraz tylko łakomym okiem zerkam, bo moim marzeniem, które zamierzam spełnić (bardzo bym chciała w tym roku) jest podróż do Afryki, tej afrykańskiej, nie arabskiej (chociaż Egipt i nurkowanie też są na mojej liście pod tytułem 'chcę').

Komentarze

  1. Aniu na kawałek ciasta bym się skusiła:)wygląda apetycznie;))Chłoń książki o Afryce...a następnie zrealizuj swoje marzenie o wyjeździe na czarny ląd-tego Tobie z całego serca życzę !!!!!
    A po powrocie koniecznie fotki chcę zobaczyć bym mogła chociażby odrobinę świata na papierze zobaczyć!Pozdrawiam_Uściski_Iwonna

    OdpowiedzUsuń
  2. Kusisz, kusisz :-)
    Moim ulubionym warzywem tez jest czekolada i wszystko co czekoladowe.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz