Uszyłam fartuszek kuchenny (fotka nieco badziewnej jakości, bo komórką robiona). Teraz nie będzie wykrętów od gotowania obiadu ;) Jeszcze tylko kieszonki naszyć. Już są wycięte i zaprasowane nawet. Muszę poszukać gdzieś i później popróbować sposobów na podkładanie niekanciastych 'rogów', czyli zaokrąglonych. Się napracowałam, żeby je ponacinać, zaprasować i podłożyć tak, żeby rzeczywiście były okrągławe. Przy okazji stała się też tragedia, bo nagle maszyna zaczęła szyć tylko trzema ściegami, w tym takim, którego w ogóle nie ma. Sporo mnie kosztowało, żeby sobie nie dowalić i nie dołować się, że taką wybrałam maszynę, albo że mi się trefna trafiła, albo że ja ją zepsułam, bo szyć nie umiem i inne takie tam. Na szczęście udało się naprawić ją bez wysyłania do serwisu. Pan ze sklepu, w którym ją kupiłam, zgodził się rzucić okiem, a później ją naprawić :) No i maszyna już jest w domu, a ja kombinuję coś nowego do szycia. Najpierw zrobię podkładkę pod talerz, żeby było do pary (mam jedną fioletowo-brązową, chyba nawet wrzucałam jakiś czas temu fotkę na bloga), a takim moim planem na kiedyś tam jest narzuta na łóżko. Ale jeszcze nie wiem w jakich kolorach, ani jaki wzór. Ściany w sypialni żółte, więc jakieś zielenie, niebieskości, turkusy itp. by pasowały. Szukam inspiracji, póki co. Taaaaaak, a miałam szyć tylko małe cosie- podkładki, zakładki i tego typu rzeczy. Do tego z daleka od patchworków. Tymczasem rzeczywistość wygląda nieco inaczej niż w mojej głowie. I podoba mi się to :) Lubię kiedy mi się coś chce, gdy nabieram smaka i później zaczynam realizować.

A w oczekiwaniu na maszynę zabrałam się nieco bardziej za Grecką Wyspę Powella, który to haft mam skończyć na okrągłe 70te urodziny cioci (szok! ja kiedyś też będę miała tyle lat! Chciałabym się wtedy tak trzymać jak ciocia, która nordicuje, chodzi na uniwersytet trzeciego wieku, tańczy jakieś tańce cygańskie, uczy się Esperanto, jeździ po świecie i w ogóle ma dużo chęci i energii do życia!) Obrazek na razie wygląda tak: 


Chyba najtrudniejszy kawałek mi został i na koniec jeszcze backstiche. Nie jestem doświadczoną hafciarką i nie śmigam w szybkim tempie, do tego zdarza mi się pomylić i później pruć, ale... ważne, że do przodu! Przy okazji nauczyłam się czegoś o kierunku półkrzyżyków (czyli tak, jak górna nitka całego krzyżyka). Naprawdę dziwnie wyszywa się w drugą stronę, ale tak półkrzyżyki 100 razy lepiej wyglądają.
A w takim zupełnym już międzyczasie czytam po kilka książek na raz (co trwa dłużej, niż normalnie). W tym oczywiście jest kolejny Pratchett - obowiązkowa lektura do autobusu. Odkrywam też dzięki koleżance z pracy Schmitta. Mam go na liście autorów i książek do przeczytania i jak dotąd udało mi się tylko z 'Małymi zbrodniami małżeńskimi', a dzięki Agnieszce pochłonęłam (szybko, bo książka malutka) 'Pana Ibrahima i kwiaty Koranu' i jeszcze mam jedną w kolejce. Wiosna jakoś uciekła (u nas weekend jest śniegowy), co sprzyja raczej siedzeniu w domu, niż jeździe rowerem. Ale rower już gotowy czeka na rozpoczęcie sezonu (dzisiaj Darek się za niego zabrał; rower, nie sezon. I już tradycyjnie chyba opracowujemy plany czego to my nie zrobimy, jak już będzie ciepło).

Komentarze

  1. Z takim fartuszkiem to możesz teraz szaleć w kuchni,wyszedł ci rewelacyjnie;a hafcik zapowiada się świetnie -cioci na pewno się spodoba; ciekawa jestem jego końcowej odsłony;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Mając taki fartuszek rzeczywiście nie wykręcisz się od gotowania obiadku.Czasy jeżeli chodzi o starzenie się ludzi uległy diametralnie zmianom.I dobrze, a prezent na pewno się spodoba.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny fartuszek:)) co do zaprasowywania kieszeni na polokroglo lub okroglo to ja wycinak sobie forme ze sztywnej tektury( np. brystol lub pudelko po platkach)i na ta tekturke zaprasowuje na zakladke malymi odcinkami, nie umiem inaczej wytlumaczyc mam nadzieje, ze choc troszke pomoglam:)) co do hafciku to sliczny jest i ciocia na pewno bedzie zadowolona:)))
    Pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń
  4. Fartuszek super. Bardzo ładny materiał wybrałaś. Haft pięknie się wyłania

    OdpowiedzUsuń
  5. Asia, ja tylko myślałam o tym, żeby tak zrobić, czyli zaprasować na czymś twardszym. Nie zrobiłam, bo ja czasem w gorącej wodzie kąpana jestem i najpierw robię, a później myślę. Ale wykorzystam pomysł z pewnością. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fartuszek sam raz na wiosnę:) A hafcik Santorini cudny:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz